piątek, 6 kwietnia 2012

Strasznie krótka historia piękna



Zaczynając myśleć o wybranym zagadnieniu najlepiej określić zaraz na początku jego terminologiczną zawartość. W Słowniku Terminologicznym Sztuk Pięknych [1], do którego sięgnąłem w pierwszej chwili hasła piękno ani estetyka nie znalazłem. Oczywiście zdziwiłem się. Ale w czasach wymieszania się rzeczywistości technologii cyfrowej z wszelką inną można, i nie sposób nie uczynić tego, sięgnąć po informacje obiegające świat w sieci internetu. Z drugiej strony podejmując jakiś temat dobrze jest wziąć sobie za przewodnika autora, którego dzieło gotowe służyć nam myślowo jak nić Ariadny Tezeuszowi. Taką osnową jest tu H. G. Gadamera Aktualność piękna.
Rzecz w tym, że w przypadkach, kiedy mamy do czynienia z definicjami niematematycznymi trudność wzrasta wraz ze stopniem abstrakcyjności pojęcia. Chociaż podobno matematyka oparta jest na aksjomatach, czyli założeniach a priori.
Tak w przypadku, gdy problemem jest piękno stajemy na terenie zbrojonym ignorancją przyrodzonych skłonności i upodobań. I paradoksalnie całe piękno tej sytuacji polega na tym, że nie poruszamy się ściśle w obrębie twierdzeń logicznych [które i tak podważa relatywizm]. Daje to z drugiej strony impuls do tak zwanych akademickich dyskusji, grzęźnięcia w wymianie coraz bardziej absurdalnych argumentów, w wyniku puszczających nerwów i emocji interlokutorów. Tutaj w mniemaniu własnym mówca jest ostatecznym sędzią i rości sobie prawo do arbitralnych rozstrzygnięć nie pomny na to, że jest to li tylko wynik jego gustu, co często znaczy subiektywnego widzimisię. Przestrzegał przed czymś takim Gadamer pisząc: Wyłącznie subiektywny smak indywidualny jest w sferze zjawisk estetycznych czymś wyraźnie pozbawionym sensu. [2]
Już chociażby z tych powodów wynikają przesłanki o niemożności jednej definicji pojęcia piękna. Jednak czy niezależnie od jawiącej się tym samym pluralistycznej natury naszych estetycznych nastawień, mamy do czynienia z całkiem niepoznawalną ideą. Czy też można intuicyjnie zbliżyć się do niej, a to świadczyć mogłoby o tym, że jest ona prawem i zasadą.
Jako źródło dała początek niepoliczalnemu estetycznemu dorobkowi ludzkiemu, co świadczy o jej nieskończenie inspirującym potencjale i niewyczerpywalnym bogactwie, manifestującym się jako niezwykle frapujące pole mocy.
Frustrująca bezradność musiałaby się brać w odpowiedzi na wypadek obowiązywania skrajne subiektywnego stanowiska o pełnej dowolności norm i ocen estetycznych, które mogłyby się sprowadzać do stwierdzeń: podoba lub nie podoba mi się. A niestety nazbyt często funkcjonuje ono u ludzi bez jakiegokolwiek kontaktu z analityczną, teoretyczną i poznawczą myślą ludzką.
Pomiędzy systemami myślowymi, wyrażającymi się stanowiskami poznawczymi utrzymującymi z jednej strony subiektywizm, a z drugiej obiektywizm natury piękna i jego powszechność [pankalia] istnieje pośrednie – relacjonizm. Obiektywizujące supozycje znajdujemy w poglądach św. Augustyna [czy dlatego coś jest piękne, że się podoba, czy też dlatego się podoba, że jest piękne] i św. Tomasza z Akwinu [o wartości dzieła decyduje jego jakość]. A kompromisowe relacjonistyczne współczesny Augustynowi Bazyli Wielki z Cezarei formułował następująco: Piękno nie jest jakością, lecz stosunkiem przedmiotu, który się podoba do podmiotu, któremu się podoba.[3]
Siłą rzeczy próby analizy zjawiska koncentrują się na najbliższym nam kręgu kulturowym – Europie. Nie jest to przejawem europocentryzmu czy wartościowania, lecz jedynie przy całym szacunku dla innych kultur [i w przeświadczeniu o ich przynajmniej w tym zakresie równoznaczności] wynik rozsądnej kalkulacji, by nie poszerzać, a raczej zawęzić na ile się da luki w wiedzy.
Wśród najrozmaitszych stanowisk myślowych Pitagorejczycy jako pierwsi wyznawali doktrynę o możliwości nie tylko spekulatywnych dociekań na temat piękna, ale także jego poznawalnej i w liczbach wyrażanej naturze. Operowali pojęciami symetrii i harmonii.
Następnie w idealizmie Platona poczesne miejsce zajęła myśl o ideach jako absolutnych, doskonałych i transcendentnych bytach. Według niego poznać możemy jedynie ich cień rzucany w rzeczywistość naszych zmysłów. Uważał, że prawdziwe piękno jest ponadzmysłowe i jest dobrem tak wielkim jak prawda, czyli jednocześnie najwyższym.[4] Nazywa on pięknem to, co jest widzialnością ideału, a jego ontologiczną funkcję widzi w usuwaniu przepaści między ideałem i rzeczywistością.[5] Zatem ma ono właściwości prowadzące nas do poznania i doskonalenia.
W starożytnej Grecji, która stworzyła [czego zenitem była działalność Peryklesa w Atenach] wielkie dzieła architektury i rzeźby, jakby już sama z siebie dając asumpt do podań o Atlantydzie, panowało przekonanie o jedności i nierozłączności etyki i piękna, co też ostatecznie stapiało się na absolutnym poziomie z dobrem. Znajdowało to wyraz i miało jego odbicie w funkcji terminu kalos kagathos. I co ważne kalokagatia była też ideałem wychowania wyrażającym się w dążeniu do doskonałości duchowej i cielesnej.[6] 
Toteż w Grecji rzeźbiarze wprowadzili moduły [kanony] estetyczne, a architekci wznosili pełne okazałości i racjonalnej w duchu harmonii, świątynie stosując porządkujące matematyczne zasady.
Te idee choć już z nowymi ideałami estetycznymi przepojonymi patosem kontynuowano w okresie hellenistycznym. I później w cesarstwie rzymskim. W Rzymie zamanifestował się dyskurs o pięknie potwierdzający własny dialektyczny charakter. Pojawiły się: realizm i idealizujący klasycyzm, a także nowe – niestosowane w Grecji - rozwiązania i preferencje odzwierciedlające się w predylekcji form centrycznych i łuku.
Północnoeuropejskie ludy wieków średnich po wcześniejszym przyczynieniu się do zniknięcia cesarstwa, jęły się [przy inspirującej roli chrześcijaństwa] - z wolna czyniąc postępy - tworzenia własnych estetycznych osiągnięć. Działo się to w ścisłym i żywym związku z wcześniejszym dorobkiem, chociaż najpierw przywoływanym nieporadnie i na nowy sposób. Osią tych więzi była także na istotnym poziomie ciągłości łacina. Najpierw [VI n. e.] Rawenna na styku zachodu i wschody promieniowała pełna majestatycznego blasku mozaik, na równi realistycznych co umownych. W 751 Longobardowie ostatecznie zdobyli tę stolicę bizantyjskiej Italii – rozpoczął się okres tzw. wieków ciemnych, w których doszło w Cesarstwie Bizantyjskim do zakazu uprawiania malarstwa sakralnego przedstawiającego postaci świętych i Chrystusa.[7] Co ma dla nas znaczenie, na tyle, że kategoria piękna w tych dysputach nie liczyła się. Sztuka bizantyjska, jak uważa Michael Levey, wpłynęła w sposób oczywisty na rozwój malarstwa włoskiego. 
Od około roku 800, najpierw w Akwizgranie, pojawiały się budowle romańskie począwszy od najbardziej prostych, ale nie pozbawionych wdzięków nowej czasami dość fantastycznej wyobraźni i estetyki. Budowle kamienne, były czymś wcześniej na terenie Europy kompletnie nieznanym [poza obszarami, na których osiedli rzymianie]. Głównie kościoły i założenia klasztorne z czasem ewoluowały przybierając coraz to bardziej wyrafinowane założenia, kształty i rozmiary.
Od początku 2. tysiąclecia przemiany nabierały większego tempa. Mogło to być uwarunkowane społecznie [doskonalenie uprawy] i politycznie [feudalizm, wyprawy krzyżowe]. Przywołać tu trzeba znakomite postacie jak cystersa Bernarda z Clairvaux [1091–1153] z jego skłonnością do ascezy i surowości estetycznej, która była stosowana w architekturze cysterskiej z oszczędnością w jej dekoracji. Z drugiej strony, jak zawsze znajdujemy antytezę. Tutaj ucieleśnia ją opat Saint Denis [1122–1151] Sugeriusz z jego mistycyzmem światła i skłonnością do ozdobnego przepychu, co znalazło przełożenie, wyraz i odzwierciedlenie w przestrzenności dążącej do góry [Boga] architektury gotyckiej. Z ducha dionizjańsko-eriugenowskiej metafizyki światła stworzył [on] katedrę gotycką,[8] przekonywał w poetyckich strofach:
Uśmiechnięty Anioł katedra Notre Dame w Reims "Katedra Aniołów" 1211-1300

Jasne jest dzieło szlachetne, a dzieło szlachetnie lśniące
Ludzkie umysły oświeca, by poprzez światło prawdziwe

Do prawdziwego szły światła, gdzie Chrystus prawdziwe wrota.[9]

Zasada Sugeriusza lux mirabilis et continua [10] doprowadziła do inscenizacji niezwykłego spektaklu, gdzie błądzący w znajdującym się na posadzce katedry labiryncie mógł jednocześnie doznawać kojącego misterium światła sączonego przez ogromne witraże i rozety, obramowane przez łuki, które zdematerializowały ściany.
Żyjący w następnym wieku Bonawentura z Baguoregio [1221–1274] wzmacniał mistycyzm Bernarda i Sugeriusza. Przekonany był o harmonicznej strukturze piękna, pobudzającej do miłości i umożliwiającej - dzięki stopniowaniu delektowania się nim - dojście do kontemplacji Boga jako Najwyższego Piękna.[11] Podobnie wcześniej formułowany prąd pozytywnie poznawczy i metafizyczny [u początku platoński], egzemplifikowany przez ks. Ryszard Knapińskiego myślami Boecjusza, zakładał możliwość zbliżenia się do Mądrości Bożej poprzez zgłębienie umysłem proporcji i światła [fulgor]. Bardzo ciekawe są jego poglądy na temat barwy, która jego zdaniem jest niczym innym jak tylko uwięzionym światłem.  
To był kulturowy grunt, dzięki któremu wzniesiono we Francji w ciągu dziesięcioleci wiele wspaniałych, ezoterycznych i monumentalnych katedr, największych osiągnięć natchnionego transcendencją twórczego ducha ludzkiego.
Pokolenie quattrocenta dopracowało się już zupełnie innego poczucia koncepcjii smaku piękna. Pochłonięci całością bieżących spraw i ich kulturowym kolorytem nie uświadamiamy sobie niezwykłości zmian zachodzących i niejako nawarstwiających się w świadomości wymieniających się generacji. Artyści renesansu sięgnęli przecież po inspiracje elementów wizualno-estetycznych epoki starożytnej Grecji i Rzymu - i ożywili je! Zagłębili się w studia nad Witruwiuszem. Wprowadzając je do nowych własnych odkryć i jakości. Bardziej laicki niż dotąd ogląd świata, uznanie wagi problematyki związanej z człowiekiem jako podmiotem zaznaczyło się zwracaniem uwagi nie tylko na sprawy religijno-mistyczne, ale na możliwe do wykrycia sprawdzalne struktury.
Coraz bardziej spekulatywnie traktuje się formę ciała ludzkiego, ulega ono coraz lepszemu poznaniu. Już we wzornikach gotyckich pojawiło się odkrywcze odczytywanie go jako figury mającej potencjał opisujący większe relacje strukturalne.
Moduł człowieka jako miary rzeczy [d’Honnecourt, Diegode Sagredo, Francesco di Giorgio zw. Martini] i jednocześnie człowiek jako wyrażająca potencjał geometryczny figura [da Vinci] są zdobyczami renesansu. Takimi jak perspektywa linearna [malarstwo], humanizm, liryczny realizm, pouczająca fantazja mitologii, rozwój nauki i odkrycia geograficzne.
Nowe sposoby odczuwania i wyrażania piękna brały się z bardziej antropologicznej miary wszechrzeczy. Przejawiło się to rozumieniem, iż to osoba jest w centrum doświadczenia i liczą się jej przeżycia i wiedza, nie tylko religijne. Kierowano tym samym wzrok horyzontalnie. Być może dlatego w malarstwie renesansowym ma miejsce w skali nie notowanej dotąd niezwykle kunsztowne i piękne kolorystycznie przedstawianie pejzażu. Czasami jak u Dürera są to wręcz skrupulatne opisy botaniczne, słynne są obrazy Leonarda, z których można czytać naukową wiedzę o oddanych przez niego elementach pejzażu. Jeszcze wcześniej od nich na realny pejzaż włoski zwrócił uwagę uwieczniając go Baldovinetti Alessio [1425-1499].[12]
Kolejno znaczenie zyskuje zmysłowość. A mimetyzm jest traktowany także jako oddanie współczesności z jej modą i rodzajowością.
Szczególnym rysem życia i myślenia okazuje się [pojawiający się chyba po raz pierwszy] humor i przewrotność, jak ma to miejsce u Domenico Ghirlandaio, którym na drugim planie obrazu namalował postaci odwrócone tyłem. [13]
Zaawansowany naturalizm ma też swojego odpowiednika w naukowym postępie, co skutkuje obiektywizacją w oddaniu rzeczywistości na obrazie – pojawia się perspektywa. Jako jednen z pierwszych rozważa ją teoretycznie i stosuje w praktyce malarskiej Piero della Francesca, który obserwacje natury poddał wiedzy o bryłach i świetle.[14] Inicjując tym linię myślenia, realizacji i rozstrzygnięć malarskich, którą podejmie 500 lat później Cézanne, a po nim kubiści.
Wypracowane zostały wartości, określane przez Vasariego jako licencia [swoboda], varieta [różnorodność], vaghezza [urok] i gracia [wdzięk].[15] 
Późniejsze epoki zdają się jedynie transformacjami - poddanymi zróżnicowanym, co do tendencji wektorom - osiągnięć renesansu. Aż do wieku XIX, który podobnie jak renesans podjął się włączenia do własnej współczesności wypracowanych we wcześniejszych epokach zasad wizualizacji, stosując je nawet w niektórych przypadkach jednocześnie [budowle historyzująco-eklektyczne]. Reynolds bowiem uważał, że renesans był najwspanialszym rozdziałem w dziejach sztuki, a Michała Anioła obwołał wzniosłym twórcą i ojcem nowożytnej sztuki.[16]
Secesja na powrót, operowała jednolitym linearnym i płaskim niezwykle wyrafinowanym dekoracyjnie i estetycznie [i co już też nie miało się powtórzyć] stylem.
Wraz z nastaniem 2. dekady XX wieku historia sztuki składa się z całkowicie odrębnych ruchów i grup teoretyczno-artystycznych, jak i indywidualnych propozycji, przemieszczających się niczym nawałnica w obrębie utopi awangard, modernizmu i postmodernizmu. Można powiedzieć, że historia się skończyła, od tej pory manifestują się one wszystkie jednocześnie. Rwąc na strzępy jakiekolwiek resztki jak dotychczas myślano jakiegoś linearnego ewolucyjnego prawa przyczyny i skutku.
Naturalne jest tylko zadawanie sobie pytania czy nowa rodzajowo sztuka; konceptualizmu, happeningu, akcji, performansu, relacji a przedmiotowo; nowych mediów, tematycznie; feminizmu, krytyczna - ma jeszcze jakiekolwiek związki z zajmującym nas tu pojęciem. Ważna tu będzie konstatacja Jose Ortegi y Gasseta piszącego w 1925 roku: nie sposób zrozumieć rozwoju sztuki od romantyzmu do dzisiaj nie biorąc pod uwagę tego czynnika estetycznej przyjemności, jakim jest szyderstwo i agresja w stosunku do zastanej sztuki, i że: jakiekolwiek byłyby jednak błędy i potknięcia nowej sztuki, jedno jest moim zdaniem pewne, nie ma już dla niej drogi odwrotu.[17]
W takim samym stopniu jak mówimy o końcu wszystkiego, trzeba by w ten horyzont wpisać i piękno. 
Nasza ponowoczesna współczesność jak się zdaje, ma duże pokłady irracjonalizmu. Czyż nie dał temu początek Kant mówiąc o bezinteresownym charakterze piękna. Jako pierwszy bronił autonomii tego, co estetyczne, w opozycji praktycznego celu i teoretycznego rozumienia.[18]Relacja z dadaizmem jest tu w oczywisty sposób prosta. Ponadto, czy nie można snuć przypuszczeń, że myśliciel z Królewca dał też początek antyintelektualizmowi, który pierwsze sukcesy odniósł w impresjonizmie.  Bowiem, każdy akt uznania czegoś za piękne, ilustrował przykładami pięknej natury nie zaś dzieł sztuki.[19]
Myślę jednak, że jest nieco inaczej i, że należy podjąć studia nad zagadnieniem wychodząc od traktatów gotyckich i renesansowych, w których człowiek odnajduje swoją symetrię, zatem harmonię, daje się opisać - i sam opisuje - różne figury czy elementy, co czyni zeń także możliwym punktem proporcjonalnego świata odniesień.
Przekonany jestem, że artyści nigdy nie rezygnują z poznawania i wyrażania piękna, chociażby jego formy przybierały w ich artefaktach najbardziej zakamuflowaną i przewrotną ironiczną na różne sposoby postać.
Wszystko jest piękne, co nas nie odrzuca, nawet jeżeli ma cechy pewnej transgresji. To co zdąża do piękna jako uniwersalnej (idealnej) estetycznej wzniosłości, czyni to operacjami wewnątrz wieloznacznego i wielowymiarowego kodu [proporcji, rytmu, harmonii, wyszukanej linii i miary], w którego przestrzeni możliwa jest identyfikacja i tożsamość poprzez odnajdywanie pragnienia pozostawania w blasku dobra i mądrości. Innej prawdy nie ma od tej deszyfrowanej i przybliżanej przez sztukę, w której na zasadzie przyciągania mamy swoje sympatie będące mocnymi więziami oraz estetyczne wzory zbiorowej i indywidualnej podświadomości, obiekty kultu.
Bezsprzecznie łatwo mimo pewnych różnic osobistych [i wziąwszy poprawkę na natarczywość mody] odróżnić nam ludzi pięknych.
Jak uważa Oscar Wilde tajemnica życia leży w poszukiwaniu piękna, [20] dlaczego, bo wyobraźnia bez wiedzy może stworzyć rzeczy piękne – a wiedza bez wyobraźni najwyżej doskonałe - Albert Einstein.[21]






[1] praca zbiorowa po redakcją Stefana Kozakiewicza, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1976
[2] Hans Georg Gadamer, Aktualność piękna, Oficyna Naukowa, Warszawa 1993
[3] R. Knapiński -Myśl średniowieczna o obrazach, http://www.mediewistyka.net/content/view/87/40/
[5] Hans Georg Gadamer, op. cit.
[6]http://portalwiedzy.onet.pl/51634,,,,kalokagatia,haslo.html
[7]http://portalwiedzy.onet.pl/66489,,,,bizantyjskie_cesarstwo,haslo.html
[8] W. Haug, Transzendenz und Utopie. Vorüberlegungen zu einer Literarästhetik des Mittelalters [w:] Haug, Strukturen als Schlüssel zur Welt. Kleine Schriften zur Erzählliteratur des Mittelalters, Tübingen: Max Niemeyer., s. 513-528. za Andrzej Dąbrówka, Teatr i sacrum wśredniowieczu: Religia, cywilizacja, estetyka, 672 s., Wrocław,FUNNA 2001. Monografie Humanistyczne FNP. Dziękuję tu panu Andrzejowi.
[9] R. Knapiński, op.cit.
[10] ibidem
[11] ibidem, R.Knapiński referuje z koleiDzieje sześciu pojęć: sztuka, piękno, forma, twórczość, odtwórczość, przeżycie estetyczne, Władysława Tatarkiewicza, Warszawa 1975.
[12]http://portalwiedzy.onet.pl/81567,,,,baldovinetti_alessio,haslo.html
[13] Nawiedzeniu Panny Marii 1486 Kaplica Tornabuonich, kościół Sata Maria Novella, Florencja
[14]http://portalwiedzy.onet.pl/48308,,,,francesca_piero_della,haslo.html
[15]Michael Levey, Dojrzały renesans, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1980
[16] Michael Levey, op. cit.
[17] Jose Ortega y Gasset, Dehumanizacja sztuki, wDehumanizacja sztuki i inne eseje, Czytelnik, Warszawa 1980
[18] Gadamerop. cit.
[19] ibidem
[20]http://www.cytaty.info/piekno,4
[21]ibidem