wtorek, 24 kwietnia 2012

Uspokoić emocje...

Henryk Siemiradzki U źródła

            Zdecydowanie mamy do czynienia z zubożeniem mowy. Trudno nie zauważyć, że co drugim słowem jakie pada w rozmowach i mediach to emocje. Zatrważa tak daleko posunięte uproszczenie samego sposobu mówienia. Można je tylko tłumaczyć w jeden sposób. Trywializuje się nasze wnętrze i umysł. Proces ten grozi destrukcją na wszystkich innych poziomach komunikacji międzyludzkiej, jak i całej najszerzej pojętej kulturze. Doszło do sprzężenia, nie wiadomo czy to jak mówimy (nie mówimy) jest wynikiem wpływu mediów, czy też może jest już odwrotnie. Czyli media mówią językiem (post-językiem) społeczeństwa.
            Kojarzę przynależność tego słowa do języka sportowego. Wykrzykiwali je namiętnie i z dreszczykiem spodziewanej ekstazy, lub w przeczuciu depresji fiaska, nasi komentatorzy sportowi. Najczęściej też  rozentuzjazmowani i wrzeszcząc wylewający z siebie galopujący słowotok. Tam jest ono dość zrozumiałym terminem, gdyż trudno np. sytuację podbramkową czy jakiejkolwiek innej rywalizacji sportowej (boks, wrestling, skoki, slalom...) określać w kategoriach doświadczeń i wzruszeń uczuciowych. Tak tu niewątpliwie dopuszcza się możliwość nadużywania tego słowa, co najlepiej da się scharakteryzować jako właśnie stałą „sytuację podbramkową” czyli zagrożenia. Bo taka przerażająco jednoznaczna, nudna i monotonna jest atmosfera sportu. Dająca się streścić do zasady: ja ich albo oni mnie (lub to samo w liczbie mnogiej w tzw. grach zespołowych). Sportem się z całą pewnością emocjonujemy, bo chodzi o skrajne napięcie i nerwy czy nasz faworyt wygra zawody. Uciecha wygranej towarzyszy gorycz porażki. Euforia sąsiaduje z przygnębieniem i złością. Estetyka i tak zwana oprawa widowiska są czymś po prostu jedynie nieodzownym, koniecznym i najczęściej niestety kiczowatym (maskotki symbolizujące mistrzostwa).
            Ponieważ już długie (zbyt długie) lata miałem kontakt z artystami sztuk wizualnych, miałem niestety to wątpliwe szczęście słuchania ich autokomentarzy o sztuce. Trzeba ich wręcz do tego zmuszać, bo jest ogólnie przyjętą zasadą, że twórcy odsyłają do swych dzieł, że to one mają wszystko mówić. Zupełnie jak w przyśpiewce:  cud się stał pewnego razu, dziad przemówił do obrazu, a obraz doń ani słowa, taka była to rozmowa. I taki jest niefortunny rytuał wernisaży.
            No i niestety, jak już malarz pisze czy mówi, potem to publikuje dzielny bo niekrytyczny dziennikarz, sztuka dla niego to emocje. Ręce opadają.
            Hegel (wykłady z historii filozofii, Wstęp) napisał: „Jesteśmy ludźmi i mamy rozum. To, co ludzkie, i w ogóle to, co rozumne, budzi w nas oddźwięk, budzi oddźwięk w naszym uczuciu, duszy, sercu – naszej podmiotowość jako takiej. Ten oddźwięk, to określone poruszenie jest w ogóle tym, w czym treść jest nasza i istnieje jako coś naszego.”
            Proszę zauważyć ile tu jest refleksyjno-analitycznych określeń aktywności człowieka. A zatem twórczość odpowiada dawaniu wyrazu temu oddźwiękowi.  Zaangażowane tu są takie sfery naszej osoby jak uczucia, dusza i serce. To z kolei prowadzi do poruszenia.  Hegel najpierw mówi o rozumie, zasadnicze znaczenie ma u niego duch.
            Rozumiałbym takie nastawienie pro-emocjonalne, gdyby sztuka była działalnością nierozumną, czy wręcz irracjonalną. Poniekąd  zbliżył się do takich jej granic Marcel Duchamp czy Jackson Pollock i ich kontynuatorzy. Na pewno ten pierwszy grał świadomie na emocjach odbiorców niczym w grze sportowej. Zachowywał się prowokacyjnie i wyzywająco. Jednak jego tak skrajnych działań nie można sprowadzić do emocji, raczej do przewartościowujących refleksji i do nowej bluźnierczej wobec sztuki postawy - antysztuki. Myślę, że chodziło mu właśnie o nasze potworne trywializowanie pojęć i dzieł. Czy jak chciał Witkacy o zanik uczuć metafizycznych i tym samym masową nijakość.
            W ogóle mało jest w sztuce obrazów emocjonalnych poza może osławionym a nienajlepszym „Krzykiem” Muncha. Owszem napięcie emocjonalne występuje też u Van Gogha ale jest ono pełne życiowych nieidealizowanych treści.
            Sztuka w całości skupiona jest na formie, wyrazie i treści właśnie. Skąd zatem to tępe spłaszczanie skali doznań, przeżyć, myśli i wzruszeń do owych nieszczęsnych emocji.
            „Różnorodność określeń, jakie zawiera treść... Treść jest bezpośrednio tożsama z naszą prostą, abstrakcyjną pewnością samych siebie, z samowiedzą. ... W najprostszy, najbardziej formalny sposób możemy zobiektywizować to doznanie i nastrój do niego dając mu słowny wyraz.”  - Hegel (Wykłady...). Filozof użył też określenia „wielki obszar”. Dlaczego mamy tak bardzo wynaturzyć ten obszar, sprowadzając go do bezmyślnego klepania o emocjach. Nie zapominajmy, że emocje mogą być w istocie podejrzane. Złe emocje, przeszkadzające doprowadzają do afektu, w którym ludzie popełniają ohydne i haniebne czyny. Czy o tym artysta myślał, mówiąc to tak zgrane słowo. W sytuacji post-ludzkiej jest to niestety możliwe.
            Reasumując, spróbujmy podpowiedzieć twórcom kilka pojęć, w których można ujmować duchową, rozumną aktywność twórczą, zatem: wzruszenie, świadomość, treści, doznania, nastrój, myśl, system myślowy, stanowisko myślowe, punkt odniesienia, założenia programowe, teoria, idee, zaangażowanie,  przeżycia, jaźń, dusza, filozofia, rozmowa, dialog, dramat, tragedia, utopia, rekreacja...współczucie...
           No bo kto może na przykład spokojnie rozmawiać i argumentować w zbyt emocjonalnej rozmowie, która może się skończyć argumentem siły?


Obraz olejny na płótnie Henryka Siemiradzkiego Taniec wśród mieczów z  1879 Galeria Tretiakowska, Moskwa