wtorek, 22 maja 2012

moralność sztuki

Czterej Jeźdźcy Apokalipsy z Apocalypsis cum figuris, Albrecht Dürer, 1497-98










 Czy sztuka spełnia jakiegoś rodzaju posłannictwo etyczne? Takie pytanie nasuwać musi tytuł dużej imprezy artystycznej „Sztuka wobec zła”. Choć jest on wieloznaczny, to jednak daje także możliwość rozumienia sztuki jako oręża w rzeczywistej i zakładanej walce między dobrem a złem. Sugeruje też interpretację zakładającą taką potencjalność. To znaczy, że wynik działań artystycznych  może mieć (ma) jednoznacznie pozytywne rozstrzygnięcie. Pokonanie zła. Przypisywanie sztuce pozytywnych etycznych wartości, prowadzi do jej personifikacji lub szerzej, nadania jej świadomości (możliwości wyboru). Dodatkowo implikuje sztuce aktywność (tu moralną). Już te aspekty problemu, pokazują, że w ten sposób wkroczyliśmy w piekło niejasnych  - podlegających każdorazowo subiektywnej inwersji znaczeniowej - terminów. I odwrotnie, zdecydowanych przeświadczeń.
Mówiąc o sztuce posługujemy się dowolną, acz uprawomocnioną,  metodologią. Co samo w sobie tworzy strukturę wypowiedzi o niejednorodnych elementach. Poniekąd być może nieprzystawalnych. Pamiętać trzeba, że poza zrębami języka, czy może bardziej terminologii i metodologii, sztuki wypracowanych z jednej strony przez Wöllflina, a z drugiej przez Panofskiego, ta część aktywności ludzkiej inteligencji nie dopracowała się niczego więcej.
Jakiegoś choćby w miarę oczywistego kanonu formuł i prawideł języka o niej traktującego nie ma. Tym samym może bardziej odczuwamy potrzebę stałego definiowania terminów i pojęć, o których się wypowiadamy w tej materii. Nie jest błędem poczytać całą tę dziedzinę jako subiektywną ekspresję literacką, uzasadnioną na tyle na ile danemu autorowi udało się wejść (intuicyjnie i ze zdolnością do wczucia) w obszar treści komunikatu przez artystę sformułowanego. Co ważne i dodatkowo komplikuje rzecz, to z kolei to, że najczęściej jednak komentarze do dzieł powstają ex post. Chociaż zrozumiałe, że proces twórczy jest dokonywany na ile to możliwe w sposób świadomy i refleksyjny. Co przypadek dadaistycznego automatyzmu psychicznego tylko potwierdza.  W tej mierze trudno wyjaśnić do końca zamysł twórcy. A w interesującym nas tu obszarze relacji sztuka – etyka, trudność tę odczuwamy tym bardziej. Z wyjątkiem jednoznacznych sytuacji, kiedy obraz służy kultowi religijnemu. Jest jego przedmiotem czy też może bardziej obiektem kultu.
 Spróbujemy przyjrzeć się tytułowej roli dzieł w pojmowanym (powszechnie) dualistycznie i dialektycznie świecie. Wyjaśnić, jak się zdaje, trzeba pewną sprzeczność, która się tutaj wkradła. Posłużono się w nim bowiem zawężonym rozumieniem sztuki jedynie do zrealizowanych i będących obiektami dzieł. Bo jak się zdaje tak jest ona popularnie kojarzona.
            Dobro służy rozwojowi, daje satysfakcję wewnętrzną, buduje człowieczeństwo. Zło natomiast jest destrukcyjne, wypaczające i powoduje odczłowieczenie pisze biskup Tadeusz Pieronek[1]. Podzielam, w naturalny sposób, w pełni to przekonanie. Podobnie jak i  przeświadczenie biskupa o tym, że życie ma sens wówczas gdy korzysta się z niego idąc drogami dobra, doskonaląc swoje człowieczeństwo, walcząc ze złem.
Wszystko to co mówi duchowny przynajmniej zwyczajowo jest oczywiste, póki poruszamy się w obrębie li tylko sfery etycznych działań ludzkich. Co innego wydarza się, gdy zestawiamy na jednym poziomie wytwory kultury wizualnej i etykę. Możemy podejrzewać, że dochodzi w ten sposób do nie do końca oczywistej operacji mentalnej, polegającej na nałożeniu się znaczenia pojęć sztuki i kultury. I dodatkowo zawężeniu ich rozumienia. Sztuka należy w całości do kultury. Jednak kultura jest o wiele szerszym pojęciem. Na tyle szerokim, że mieści w sobie również stanowiska opozycyjne, zwalczające a nawet  wykluczające się. Podobnie jak ma to miejsce w  zastosowanym tu zabiegu wobec sztuki, tak też termin kultura odbierany jest zazwyczaj w ograniczających go parametrach semantycznych jako nacechowany pozytywnym i jednoznacznym ładunkiem treściowym i doznaniowym.
Wyraźne rozróżnienie między istotą samego dobra a kulturą tkwi w Mickiewiczowskiej konstatacji, że trudniej dzień dobrze przeżyć niż napisać księgę. Dowolne natomiast żonglowanie pojęciami ma miejsce w wypowiedzi ks. Waldemara Sondki, dla którego wszystko może być wszystkim. Co tak na prawdę zacierać musi jakikolwiek sens i wartości. Dla niego wręcz „kultura chrześcijańska obejmuje wszystko to, co wyraża prawdę ewangelii. Bez względu na to, czy  twórca świadomie powołuje się na biblijną inspirację.”[2] W cytowanym artykule znajdujemy kuriozalne przykłady zatracenia racjonalności i czytelności wypowiedzi i artefaktów. Wszystkie streścić można do przytoczonego w nim przepastnie karkołomnego tytułu sztuki „Jeśli kochasz – zabij”.
Warto zwrócić też uwagę na znaczenie kontekstu kulturowego, tak dzieła jak czynu. O ile w przypadku działań ludzkich może być mowa o relatywizującym (wybielającym lub oczerniającym) charakterze sytuacji kulturowej, o tyle ikonologia staje się w pełni odczytana kiedy znamy kulturowe wzory i kody miejsca (i czasu) powstania dzieła. William Blake[3] mówił, że „sztuka, by była etyczna musi znać anegdotę.” Wynika z tego, iż poza estetyczne czyli ideowe rozumienie sztuki zamyka się w kręgu danego obszaru cywilizacyjnego lub mu podobnych. Teza ta znajduje poparcie w myśli Güntera Bandmanna[4], który uważał, że  „znaczenie formy wzrasta w miarę, jak zmniejsza się siła, moc i życiowa określoność treściowej wypowiedzi przez tę formę opisanej...jedynie element formy ubiegłych epok jest dla nas czymś aktualnie [dostępnym – J.Białostocki], czymś, co uważamy za istotne, ponieważ zapomnieliśmy znaczenia form lub nie uważamy go już za siłę decydującą”.
Niepewność przesłanek implikujących sztuce odgrywanie czynnej roli w świecie aksjologii czujemy kiedy uświadamiamy sobie maksymalistyczną wręcz powściągliwość  ewangelii, jak w zwrocie „królestwo moje nie jest z tego świata”. Wzbiera natomiast pokora i rezerwa wobec ewentualnych środków jakie mielibyśmy my i sztuka przedsiębrać, by bronić się przed złem kiedy sam Chrystus Bóg-Człowiek i  Mistrz Dobra przykazywał także, by nie wyrywać kąkolu spośród zboża, co znaczyło bowiem, że sąd nad dobrymi i złymi nastąpi dopiero w czasach ostatecznych.
Zarówno dobro jak i sztuka są abstrakcją, dopóki nie następuje proces konkretyzacji, inaczej personalnego i jednostkowego odniesienia, uosobienia, to jest indywidualizacji. Przy czym  charakter intuicji etycznej (sumienie) rozpoznającej zło od dobra postrzegamy i rozumiemy jako  rodzaj inter- i trnaspersonalnego prawa obecnego u wszystkich jako imperatyw. A pamiętać trzeba, że zasadniczo mówimy o sztuce najczęściej rozumiejąc ją w kategoriach estetyki (piękna).
Trudno znaleźć poza Jerzym Nowosielskim artystę tak prostodusznie wierzącego, że „malowana rzeczywistość podlega uświęceniu przez piękno”[5]. Tym bardziej dzisiaj, kiedy sztuka przedarła się przez wszelkie granice konwencji społecznych (konwenansu) i innych samo ograniczających nawyków myślowych. A wydaje się, że upadły też wszelkie paradygmaty. Iście naiwnie zatem brzmią wyznania typu -  „sztuka służy przerabianiu zła w dobro”.[6]
            Stanowisko, które jest mi osobiście najbardziej bliskie w omawianym kontekście dyskursywnym, zakładające biegunową czystość  sztuki od wszelkich pozaartystycznych zagadnień, wyraża „koncepcja autonomii dzieła sztuki” jako „wyjątkowego obiektu dostarczającego bezinteresownych, z niczym nieporównywalnych przeżyć”[7]. Chodzi o fakt odmiennego statusu substancjonalnego i bytowego jak i znaczeniowego sztuki nie porównywalnego z innymi zjawiskami i tworami świata. A nawet idąc dalej można stwierdzić jak Ad Rainhardt: „Sztuka-jako sztuka nie może zdobywać świata bez zatraty swej duszy”, co Grzegorz Dziamski[8] tłumaczy, że sztuka „nie może odpowiadać na żadne pochodzące spoza sztuki oczekiwania czy zapotrzebowania, jeśli chce pozostać sztuką.” Co z kolei bardzo bliskie jest przekonaniu Oscara Wilda, który pisał „sztuka może się udoskonalić tylko sama przez się, a nie pod wpływem jakichkolwiek czynników zewnętrznych. Nie wolno jej sądzić z punktu widzenia jej podobieństwa do świata widzialnego. Jest ona raczej zasłoną niż zwierciadłem.”[9]
Niejako kropką nad i wszelkiej jednoznacznej tożsamości sztuki zdaje się być przekonanie Bouduillarda, który „nie wierzy już w sztukę, a jedynie w ideę sztuki”.[10]
            Przekonywać nie trzeba, że sztukę spośród innych form manifestacji ludzkiej inteligencji i kulturalnej aktywności  wyróżnia szczególny charakter złożonej struktury wizualnej ale i myślowej, zawsze pozwalającej czytać dzieło na wiele sposobów. I co najciekawsze wciąż aktualizować jej teorematy. A próby wprzęgnięcia jej w służbę  wyraźnie określonych haseł i motywów światopoglądowych nigdy nie kończą się powodzeniem. Bo ją spłaszczają, trywializują, ideologizują i zmieniają w narzędzie propagandy.
Walka ze złem jest humanistycznym i – rzecz to wiary - transcendentalnym heroizmem. Sztuka nie jest jej dobrym narzędziem ze względu na jej konstytucyjną niejednoznaczność. Nikt już dziś na przykład nie ucieka się do dwuznacznych w istocie przedstawień  kuszenia świętego Antoniego, bo nasycenie owych kompozycji erotyzmem zapewne nie byłoby prostolinijnie odczytane. To już epoka bez „wielkich narracji”.
Pytanie brzmi czy sztuka jednoznacznie moralna co do własnego przesłania jest w ogóle możliwa? A szokujących (apokaliptycznych?) wyznań co do egzystencji jej samej nie brakuje. Dla przykładu przytoczmy Paula Virilio[11]: „sztuka nie ma już miejsca, stała się czystą energią...sztuki wizualne odstręczają mnie, nic w nich już nie ma, skończyły się...”

                                                                                 







[1] Biskup Tadeusz Pieronek, Jak pojmujemy świat, Dziennik Zachodni, nr 59, 10.03.2006
[2] Leszek Karczewski, Festiwal kultury chrześcijańskiej w Łodzi, Gazeta Wyborcza, 21.11.2005
[3] Maria Poprzęcka, Akademizm, s. 61, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1977
[4] za Jan Białostocki, Metoda ikonologiczna w badaniach nad sztuką, w : Jan Białostocki, Pięć wieków myśli o sztuce, wydanie drugie, zmienione, Studia i rozprawy z dziejów sztuki i myśli o sztuce, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, s. 252, Warszawa  1959, 1976
[5] Jerzy Nowosielski, opr. Galeria Starmach, 16. Międzynarodowy Festiwal Muzyki Sakralnej Gaude Mater, Ośrodek Promocji Kultury Gaude Mater, Częstochowa 2006
[6] jak wyżej
[7] Wstęp Maria Popczyk, Muzeum Sztuki, Antologia, Wstęp i redakcja Maria Popczyk,  s. 14, Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac Naukowych Universitatis, Kraków 2005
[8] Grzegorz Dziamski, „Szkice o nowej sztuce”, s. 44,  Młodzieżowa Agencja Wydawnicza, 1984
[9] Oscar Wilde, Zanik kłamstwa, Dialog (tłum. Maria Feldmanowa), Moderniści o sztuce, Wybrała, opracowała i wstępem opatrzyła Elżbieta Morawska, s. 164, PWN, Warszawa, 1971
[10] Grzegorz Dziamski, Postmodernistyczny spór o technologię, Format Pismo artystyczne, nr 49 (1/2006)
[11] http://www.magazynsztuki.pl/stare_zasoby/archiwum/globalizacja/globalizacja_tekst_10.htm