![]() |
Czy sztuka spełnia jakiegoś rodzaju posłannictwo etyczne? Takie pytanie nasuwać musi tytuł dużej imprezy artystycznej „Sztuka wobec zła”. Choć jest on wieloznaczny, to jednak daje także możliwość rozumienia sztuki jako oręża w rzeczywistej i zakładanej walce między dobrem a złem. Sugeruje też interpretację zakładającą taką potencjalność. To znaczy, że wynik działań artystycznych może mieć (ma) jednoznacznie pozytywne rozstrzygnięcie. Pokonanie zła. Przypisywanie sztuce pozytywnych etycznych wartości, prowadzi do jej personifikacji lub szerzej, nadania jej świadomości (możliwości wyboru). Dodatkowo implikuje sztuce aktywność (tu moralną). Już te aspekty problemu, pokazują, że w ten sposób wkroczyliśmy w piekło niejasnych - podlegających każdorazowo subiektywnej inwersji znaczeniowej - terminów. I odwrotnie, zdecydowanych przeświadczeń.
Mówiąc
o sztuce posługujemy się dowolną, acz uprawomocnioną, metodologią. Co samo w sobie tworzy strukturę
wypowiedzi o niejednorodnych elementach. Poniekąd być może nieprzystawalnych.
Pamiętać trzeba, że poza zrębami języka, czy może bardziej terminologii i
metodologii, sztuki wypracowanych z jednej strony przez Wöllflina, a z drugiej
przez Panofskiego, ta część aktywności ludzkiej inteligencji nie dopracowała
się niczego więcej.
Jakiegoś
choćby w miarę oczywistego kanonu formuł i prawideł języka o niej traktującego
nie ma. Tym samym może bardziej odczuwamy potrzebę stałego definiowania
terminów i pojęć, o których się wypowiadamy w tej materii. Nie jest błędem
poczytać całą tę dziedzinę jako subiektywną ekspresję literacką, uzasadnioną na
tyle na ile danemu autorowi udało się wejść (intuicyjnie i ze zdolnością do wczucia)
w obszar treści komunikatu przez artystę sformułowanego. Co ważne i dodatkowo
komplikuje rzecz, to z kolei to, że najczęściej jednak komentarze do dzieł
powstają ex post. Chociaż zrozumiałe, że proces twórczy jest dokonywany na ile
to możliwe w sposób świadomy i refleksyjny. Co przypadek dadaistycznego
automatyzmu psychicznego tylko potwierdza.
W tej mierze trudno wyjaśnić do końca zamysł twórcy. A w interesującym
nas tu obszarze relacji sztuka – etyka,
trudność tę odczuwamy tym bardziej. Z wyjątkiem jednoznacznych sytuacji, kiedy
obraz służy kultowi religijnemu. Jest jego przedmiotem czy też może bardziej
obiektem kultu.
Spróbujemy przyjrzeć się tytułowej roli dzieł
w pojmowanym (powszechnie) dualistycznie i dialektycznie świecie. Wyjaśnić, jak
się zdaje, trzeba pewną sprzeczność, która się tutaj wkradła. Posłużono się w
nim bowiem zawężonym rozumieniem sztuki jedynie do zrealizowanych i będących
obiektami dzieł. Bo jak się zdaje tak jest ona popularnie kojarzona.
Dobro
służy rozwojowi, daje satysfakcję wewnętrzną, buduje człowieczeństwo. Zło
natomiast jest destrukcyjne, wypaczające i powoduje odczłowieczenie pisze
biskup Tadeusz Pieronek[1].
Podzielam, w naturalny sposób, w pełni to przekonanie. Podobnie jak i przeświadczenie biskupa o tym, że życie ma
sens wówczas gdy korzysta się z niego
idąc drogami dobra, doskonaląc swoje człowieczeństwo, walcząc ze złem.
Wszystko
to co mówi duchowny przynajmniej zwyczajowo jest oczywiste, póki poruszamy się
w obrębie li tylko sfery etycznych działań ludzkich. Co innego wydarza się, gdy
zestawiamy na jednym poziomie wytwory kultury wizualnej i etykę. Możemy
podejrzewać, że dochodzi w ten sposób do nie do końca oczywistej operacji
mentalnej, polegającej na nałożeniu się znaczenia pojęć sztuki i kultury. I
dodatkowo zawężeniu ich rozumienia. Sztuka należy w całości do kultury. Jednak
kultura jest o wiele szerszym pojęciem. Na tyle szerokim, że mieści w sobie
również stanowiska opozycyjne, zwalczające a nawet wykluczające się. Podobnie jak ma to miejsce
w zastosowanym tu zabiegu wobec sztuki,
tak też termin kultura odbierany jest zazwyczaj w ograniczających go
parametrach semantycznych jako nacechowany pozytywnym i jednoznacznym ładunkiem
treściowym i doznaniowym.
Wyraźne
rozróżnienie między istotą samego dobra a kulturą tkwi w Mickiewiczowskiej
konstatacji, że trudniej dzień dobrze przeżyć niż napisać księgę. Dowolne
natomiast żonglowanie pojęciami ma miejsce w wypowiedzi ks. Waldemara Sondki,
dla którego wszystko może być wszystkim. Co tak na prawdę zacierać musi
jakikolwiek sens i wartości. Dla niego wręcz „kultura chrześcijańska obejmuje
wszystko to, co wyraża prawdę ewangelii. Bez względu na to, czy twórca świadomie powołuje się na biblijną
inspirację.”[2]
W cytowanym artykule znajdujemy kuriozalne przykłady zatracenia racjonalności i
czytelności wypowiedzi i artefaktów. Wszystkie streścić można do przytoczonego
w nim przepastnie karkołomnego tytułu sztuki „Jeśli kochasz – zabij”.
Warto
zwrócić też uwagę na znaczenie kontekstu kulturowego, tak dzieła jak czynu. O
ile w przypadku działań ludzkich może być mowa o relatywizującym (wybielającym
lub oczerniającym) charakterze sytuacji kulturowej, o tyle ikonologia staje się
w pełni odczytana kiedy znamy kulturowe wzory i kody miejsca (i czasu)
powstania dzieła. William Blake[3]
mówił, że „sztuka, by była etyczna musi znać anegdotę.” Wynika z tego, iż poza
estetyczne czyli ideowe rozumienie sztuki zamyka się w kręgu danego obszaru
cywilizacyjnego lub mu podobnych. Teza ta znajduje poparcie w myśli Güntera
Bandmanna[4],
który uważał, że „znaczenie formy
wzrasta w miarę, jak zmniejsza się siła, moc i życiowa określoność treściowej
wypowiedzi przez tę formę opisanej...jedynie element formy ubiegłych epok jest
dla nas czymś aktualnie [dostępnym – J.Białostocki], czymś, co uważamy za istotne,
ponieważ zapomnieliśmy znaczenia form lub nie uważamy go już za siłę
decydującą”.
Niepewność
przesłanek implikujących sztuce odgrywanie czynnej roli w świecie aksjologii
czujemy kiedy uświadamiamy sobie maksymalistyczną wręcz powściągliwość ewangelii, jak w zwrocie „królestwo moje nie
jest z tego świata”. Wzbiera natomiast pokora i rezerwa wobec ewentualnych
środków jakie mielibyśmy my i sztuka przedsiębrać, by bronić się przed złem
kiedy sam Chrystus Bóg-Człowiek i Mistrz
Dobra przykazywał także, by nie wyrywać kąkolu spośród zboża, co znaczyło
bowiem, że sąd nad dobrymi i złymi nastąpi dopiero w czasach ostatecznych.
Zarówno
dobro jak i sztuka są abstrakcją, dopóki nie następuje proces konkretyzacji,
inaczej personalnego i jednostkowego odniesienia, uosobienia, to jest
indywidualizacji. Przy czym charakter
intuicji etycznej (sumienie) rozpoznającej zło od dobra postrzegamy i rozumiemy
jako rodzaj inter- i trnaspersonalnego
prawa obecnego u wszystkich jako imperatyw. A pamiętać trzeba, że zasadniczo
mówimy o sztuce najczęściej rozumiejąc ją w kategoriach estetyki (piękna).
Trudno
znaleźć poza Jerzym Nowosielskim artystę tak prostodusznie wierzącego, że
„malowana rzeczywistość podlega uświęceniu przez piękno”[5].
Tym bardziej dzisiaj, kiedy sztuka przedarła się przez wszelkie granice konwencji
społecznych (konwenansu) i innych samo ograniczających nawyków myślowych. A
wydaje się, że upadły też wszelkie paradygmaty. Iście naiwnie zatem brzmią
wyznania typu - „sztuka służy
przerabianiu zła w dobro”.[6]
Stanowisko, które jest mi osobiście
najbardziej bliskie w omawianym kontekście dyskursywnym, zakładające biegunową
czystość sztuki od wszelkich
pozaartystycznych zagadnień, wyraża „koncepcja autonomii dzieła sztuki” jako „wyjątkowego obiektu dostarczającego
bezinteresownych, z niczym nieporównywalnych przeżyć”[7].
Chodzi o fakt odmiennego statusu substancjonalnego i bytowego jak i
znaczeniowego sztuki nie porównywalnego z innymi zjawiskami i tworami świata. A
nawet idąc dalej można stwierdzić jak Ad Rainhardt: „Sztuka-jako sztuka nie
może zdobywać świata bez zatraty swej duszy”, co Grzegorz Dziamski[8]
tłumaczy, że sztuka „nie może odpowiadać na żadne pochodzące spoza sztuki
oczekiwania czy zapotrzebowania, jeśli chce pozostać sztuką.” Co z kolei bardzo
bliskie jest przekonaniu Oscara Wilda, który pisał „sztuka może się udoskonalić
tylko sama przez się, a nie pod wpływem jakichkolwiek czynników zewnętrznych.
Nie wolno jej sądzić z punktu widzenia jej podobieństwa do świata widzialnego.
Jest ona raczej zasłoną niż zwierciadłem.”[9]
Niejako kropką nad i wszelkiej jednoznacznej
tożsamości sztuki zdaje się być przekonanie Bouduillarda, który „nie wierzy już
w sztukę, a jedynie w ideę sztuki”.[10]
Przekonywać nie trzeba, że sztukę
spośród innych form manifestacji ludzkiej inteligencji i kulturalnej
aktywności wyróżnia szczególny charakter
złożonej struktury wizualnej ale i myślowej, zawsze pozwalającej czytać dzieło
na wiele sposobów. I co najciekawsze wciąż aktualizować jej teorematy. A próby
wprzęgnięcia jej w służbę wyraźnie
określonych haseł i motywów światopoglądowych nigdy nie kończą się powodzeniem.
Bo ją spłaszczają, trywializują, ideologizują i zmieniają w narzędzie propagandy.
Walka ze
złem jest humanistycznym i – rzecz to wiary - transcendentalnym heroizmem. Sztuka
nie jest jej dobrym narzędziem ze względu na jej konstytucyjną
niejednoznaczność. Nikt już dziś na przykład nie ucieka się do dwuznacznych w
istocie przedstawień kuszenia świętego
Antoniego, bo nasycenie owych kompozycji erotyzmem zapewne nie byłoby prostolinijnie
odczytane. To już epoka bez „wielkich narracji”.
Pytanie
brzmi czy sztuka jednoznacznie moralna co do własnego przesłania jest w ogóle
możliwa? A szokujących (apokaliptycznych?) wyznań co do egzystencji jej samej nie
brakuje. Dla przykładu przytoczmy Paula Virilio[11]:
„sztuka nie ma już miejsca, stała się czystą energią...sztuki wizualne
odstręczają mnie, nic w nich już nie ma, skończyły się...”
[1] Biskup Tadeusz Pieronek,
Jak pojmujemy świat, Dziennik Zachodni, nr 59, 10.03.2006
[2] Leszek Karczewski,
Festiwal kultury chrześcijańskiej w Łodzi, Gazeta Wyborcza, 21.11.2005
[3] Maria Poprzęcka,
Akademizm, s. 61, Wydawnictwa Artystyczne i Filmowe, Warszawa 1977
[4] za Jan Białostocki, Metoda ikonologiczna w badaniach
nad sztuką, w : Jan Białostocki, Pięć wieków myśli o sztuce, wydanie drugie,
zmienione, Studia i rozprawy z dziejów sztuki i myśli o sztuce, Państwowe
Wydawnictwo Naukowe, s. 252, Warszawa
1959, 1976
[5] Jerzy Nowosielski, opr.
Galeria Starmach, 16. Międzynarodowy Festiwal Muzyki Sakralnej Gaude Mater,
Ośrodek Promocji Kultury Gaude Mater, Częstochowa 2006
[6] jak wyżej
[7] Wstęp Maria Popczyk,
Muzeum Sztuki, Antologia, Wstęp i redakcja Maria Popczyk, s. 14, Towarzystwo Autorów i Wydawców Prac
Naukowych Universitatis, Kraków 2005
[8] Grzegorz Dziamski, „Szkice o nowej sztuce”, s.
44, Młodzieżowa Agencja Wydawnicza, 1984
[9] Oscar Wilde, Zanik
kłamstwa, Dialog (tłum. Maria Feldmanowa), Moderniści o sztuce, Wybrała,
opracowała i wstępem opatrzyła Elżbieta Morawska, s. 164, PWN, Warszawa, 1971
[10] Grzegorz Dziamski,
Postmodernistyczny spór o technologię, Format Pismo artystyczne, nr 49 (1/2006)
[11]
http://www.magazynsztuki.pl/stare_zasoby/archiwum/globalizacja/globalizacja_tekst_10.htm
![]() |